Rozdział I - Nowe życie.
- Elena, kochanie, jeśli natychmiast nie
zejdziesz na dół , to spóźnisz się do szkoły! - Usłyszałam głośne wołanie mamy
. Myślałam, że uda mi się dzisiaj pospac dłużej , jednak i tym razem zegarek
nie uszedł uwadze mojej mamie. Powoli i z wielką nie chęcią wstałam z łóżka.
Kiedy zeszłam na dół
mama jak zwykle z uśmiechem podała mi śniadanie.
- Dzięki. Czy nie
dało się mnie obudzić 15 minut później?
- Wiem, że w twoim
wieku nie ma się poczucia czasu ale musisz się nauczyć punktualności, to
podstawa jeśli chce się mieć dobrą pracę.
- Ja zamierzam zawsze
spóźniać się do pracy, taki będzie mój styl.
Na twarzy mamy
pojawił się uśmiech - To może zostaniesz aktorką i będziesz grać wyłącznie
Śpiącą Królewnę ?
- Tak to byłoby
świetne... Móc przespać większą część pracy.
- No dosyć tego bujania w obłokach, zmykaj do
szkoły, tata Cię podwiezie. Już czeka przed domem.
- Cześć tato .
- Cześć mała!
Odkąd pamiętam lubił
być na bieżąco i codziennie rano czytał gazetę. Wydaje mi się to trochę
śmieszne, jakby miał jakąś manię, ale nigdy mu tego nie mówiłam żeby go nie
urazić.
- No dalej . -
wiedziałam, że na pewno nie może się doczekać żeby opowiedzieć mi o tym co
przeczytał tego ranka.
- Co?
- Tak teraz gramy? No
więc... Tato co dziś ciekawego było w gazecie?
- Dziś? Hmm... nic
nowego. Wiesz politycy nadal będą wzbogacać się naszym podatkiem i żadnych
podwyżek dla zwykłych pracowników.
- O! A ten artykuł na pierwszej stronie o handlu
dziećmi? To chyba szokujący i warty przeczytania materiał?
- Oh daj spokój!
Takie przypadki to rzadkość i żaden nie wystąpił na naszym terenie.
Ok... - pomyślałam.
- No, to już szkoła,
wysiadaj.
- Pa - cmoknęłam go
czule w policzek i poszłam do szkoły stawić czoło nudnym lekcjom.
***
Wszystkie lekcje były
normalne, nic ciekawego się nie działo. Aż chciało się spać...
- Elena, nie śpij.
Pan Biterman tu idzie - Powiedziała szeptem moja przyjaciółka Nadia.
- Ja nie śpię.
- Jasne...Mama znowu
za wcześnie Cię obudziła?
- Tak. Nie jestem
typem rannego ptaszka.
- Tylko niedźwiedzia
podczas zimowego snu haha.
- No wiesz -
spojrzałam na nią z wyrzutem - ja po prostu późno chodzę spać a w nocy dręczą
mnie dziwne koszmary.
- Jakie znowu
koszmary?
- Nie wiem bo kiedy
się budzę wszystko ulatnia mi się z głowy!
Ups... Chyba
wypowiedziałam ostatnie słowa trochę za głośno bo nauczyciel matematyki wstał z
krzesła i szedł w moją stronę.
- Panno Sanders,
proszę nie zapominać że jest pani na lekcji, a na mojej lekcji nie ma rozmów!
- Przepraszam, to się
więcej nie powtórzy.
Drrrryn!!! - rozległ
się dźwięk dzwonka, albo wybawiciela jak nazywają go niektórzy uczniowie.
Czekała mnie jeszcze
tylko lekcja WOS-u. Ja w przeciwieństwie do taty nie lubiłam przeglądać tych
nudnych artykułów a szczególnie tych o polityce.
Jak co tydzień
mieliśmy mieć krótki przegląd prasy. Pan Davidson czytał jego zdaniem
najciekawszy artykuł a my potem mieliśmy wyrazić swoje zdanie na jego temat.
Właśnie skończył czytać
ten sam artykuł, na który uwagę zwróciłam rano, o handlu dziećmi, który stawał
się coraz częstszym zjawiskiem w naszych okolicach.
- Elen, myślę że
uważnie słuchałaś treści. Czy możesz nam teraz opowiedzieć o swoich odczuciach?
O nie! Byłam raczej
kiepska w wyrażaniu swoich emocji, mogłam powiedzieć o filmie, który oglądałam
wczoraj wieczorem, albo o mojej ulubionej książce, ale artykuł tego typu, to
dla mnie nowość.
- Myślę, że nie warto
się tym zajmować .- przyszło mi do głowy to co mówił rano tata.
- Dlaczego tak uważasz?
Czy myślisz, że to jest tak Dalekie od otaczającej nas rzeczywistości, od
naszej okolicy?
- Właściwie to… ma
pan rację. Ja uważam, że ta sprawa jest jak najbardziej godna zainteresowania.
Nie rozumiem jak ludzie mogą porywać dzieci tylko po to aby potem je sprzedać.
A jeszcze bardziej nie rozumiem tych przyszłych rodziców. Wiem, że pragną mieć
dziecko, ale za jaką cenę? Chcą je mieć odbierając innym szczęśliwym rodzinom.
To jest kompletny brak uczuć i serca. Co musi czuć ta matka, która karmiła
swoje dziecko własną piersią, kładła do snu i śpiewała kołysanki, a już
następnego ranka jej skarbu nie było. Ktoś inny miał teraz tulić je w swoich
ramionach i pokazywać mu cały świat.
Uff nie wiem jak mi
się to udało ale moja wypowiedź spodobała się panu Davidsonowi i co dziwne
całej klasie, która wcześniej wydawała mi się nie przykładać uwagi do lekcji i
problematyki artykułu. A teraz bili mi brawo, co mnie trochę speszyło więc
usiadłam na miejscu.
- Widzisz o taką
wypowiedź mi chodziło, o głębokie, własne przemyślenia. Bardzo dobrze.
***
Autobus podwiózł mnie
pod dom. Kiedy pociągnęłam za klamkę okazało się, że drzwi były zamknięte.
Wyjęłam klucz z kieszeni i wsunęłam do
zamka. Ku mojemu zdziwieniu nie pasował. Próbowałam raz, drugi, trzeci, nic!
- Elen! Twoja mama
kazała mi przekazać ci, że pojechała do centrum dorobić klucze do nowego zamku.
- Do nowego zamku?
Jak to? - nie rozumiałam nic z tego co powiedziała mi sąsiadka.
- No tak ty nic nie
wiesz. Przed południem była tu jakaś kobieta, wysoka, czarne włosy, w średnim
wieku. Twoi rodzice najwyraźniej jej nie zaprosili, bo po 10 minutach Sara wyprosiła
ją z krzykiem. Później ta sama kobieta kręciła się koło domu. Tom zadzwonił
wiec i zamówił nowy zamek do drzwi.
- A ta kobieta, nie
kręci się już tu?
- Nie, nic nie
widziałam. Twoi rodzice wrócą za góra pół godziny, może w tym czasie poczekasz
u mnie? Upiekłam pyszne ciasto z rodzynkami.
Mimo iż ciasto z
rodzynkami było kuszące to nie miałam ochoty na rozmowy z Panią White.
Postanowiłam odmówić.
- Dziękuję za
zaproszenie ale wolę się teraz trochę przejść i przemyśleć parę spraw. Do
widzenia!
- Do widzenia
kochanie.
Co tu się dzieje? Co
to za kobieta? Mama musiała ją znać skoro wpuściła ją do środka. Jednak chyba
za nią nie przepadała, albo usłyszała od niej coś przykrego.
Czy jest aż tak
groźna, że musieli nam zmienić zamki? Rodzice muszą się jej bać. Może to jakaś
osoba z pracy taty lub mamy, która ich szantażuje. Tylko dlaczego rodzice nic
mi wcześniej nie wspomnieli? Właściwie to nigdy nie chcieli mnie mieszać w
sprawy służbowe. Mówili, że świat dorosłych jest jeszcze nie dla mnie i kiedyś
sama się przekonam jak trudne jest życie. Jednak jeśli przenoszą takie sprawy
do domu to mogliby mnie w nie wtajemniczać. W końcu nie jestem już dzieckiem
mam siedemnaście lat! To chyba wystarczająco dużo aby mówi mi o niektórych
sprawach. Jestem prawie dorosła. Tak, muszę z nimi o tym porozmawiać kiedy
wyjaśni się już sprawa z tą dziwną kobietą.
Może przebiegnę się
trochę w tamtą stronę, wokół parku i z powrotem. To dobrze mi zrobi.
***
Myślałam, że bieg mi
pomoże zapomnieć o całej tej sprawie i rzeczywiście przez chwilę tak było, ale
po 5 minutach zaczęłam odczuwać czyjeś spojrzenie na sobie. Ja biegłam, a ktoś
mnie obserwował. Mógł to być każdy kto spacerował po parku ,ale wiedziałam, że
to nie była przypadkowa osoba, która tak po prostu się mną zainteresowała. To
był ktoś kto mnie znał. Z minuty na minutę czułam jak serce bije mi mocniej ze
strachu, aż w końcu waliło jak oszalałe. Musiałam się zatrzymać i zaczerpną
oddech, aż w pewnej chwili usłyszałam za
sobą dźwięk łamanej gałązki, mój obserwator się zdradził. Dreszcz przeszedł
mnie po całym ciele ale mimo to bez zastanowienia obróciłam się w przeciwnym
kierunku.
- Kim jesteś ? -
Zapytałam kobietę, która stała i przyglądała mi się ze zdziwieniem w oczach.
Nie odpowiadała. W
około panowała głucha cisza, nawet wesołe ptaszki nagle przestały świergotać
jakby przeczuwały, że zaraz stanie się coś złego.
Ja też to czułam...
Jednak nie odchodziłam. Wciąż czekałam na odpowiedź. Chciałam dowiedzieć się
kim ona jest i czego chce od naszej rodziny, czego chce ode mnie.
Nagle poruszyła
ustami ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wydawała mi sie wzruszona tą
chwilą. Zrobiła krok do przodu wyciągnęła do mnie ręce i przytuliła mnie. Byłam
w szoku, nie miałam pojęcia co mam zrobić czy czekać, uciekać a może wzywać
pomoc? Ale nie zrobiłam nic. W jednej chwili poczułam jakbym znała ją od lat, a
przecież widzę ją pierwszy raz. Była jak zagubiony miś z dzieciństwa.
Dobrze, to robi się
dziwne. Wystarczy już - pomyślałam i gwałtownie wywinęłam się z uścisku.
- Przepraszam, ale czy
teraz może mi pani powiedzieć kim jest?
- Czyli dalej mnie
nie poznajesz?
- Niestety nie. A
powinnam?
- Tak. W dzieciństwie
nazywałaś mnie ciocią Mary.
Niemożliwe. Ciocia Mary?
Przecież rodzice powiedzieli, że ona nie żyje, więc jak tu, teraz stoi przede
mną?
- Rodzice... Oni
powiedzieli, że zginęłaś w wypadku samochodowym ciociu...
- Tak wiem. Miałam
być dla ciebie martwa żebyś o mnie zapomniała, ale teraz mam już tego dość. Nie
mogłam wytrzymać wciąż myśląc o tym, że ty nie wiesz...
- O czym?
- O mnie.
- Ale dlaczego
rodzice ukrywali przede mną prawdę?
- Bo w tym wypadku
jedna prawda pociąga za sobą drugą.
- Nie rozumiem.
- Twoi rodzice bali
się, że kiedy dorośniesz będę chciała wyznać Ci całą prawdę o Twojej
przeszłości.
O co tu chodzi?!
Jakiej przeszłości? Do tej pory myślałam, że moja przeszłość była taka sama jak
większości dzieci w tym kraju. Urodziłam się i wychowałam tu przy moich
rodzicach. Więc nie wiem co w tym takiego innego.
- Chodź przejdziemy
się i wszystko Ci opowiem.
Nareszcie! Nie chcę
wyjść na niecierpliwą ale naprawdę mam już dość tych zagadek. Nie mogę jej
popędzać bo zrezygnuje.
- Dobrze, więc o co
chodzi z moją przeszłością?
Najpierw bardzo długo opowiadała mi jak to
było kiedy mnie odwiedzała.
Świetnie się razem
bawiłyśmy i chodziłyśmy na spacery po parku jak teraz. Ona bardzo mnie kochała
a ja uwielbiałam jej towarzystwo. Na początku rodzice nie mieli nic przeciwko
tym spotkaniom, ale pewnego dnia kiedy się przewróciłam i stłukłam kolano,
zaczęłam płakać i wołać mamę. Miałam wtedy 5 lat. Ciocia podeszła do mnie i
powiedziała mi, że mamy nie ma i na razie nie może ze mną tu być, ale kiedy
będę już duża ona mnie do niej zaprowadzi i wszyscy będą szczęśliwi.
Temu wszystkiemu
przysłuchiwała się Sara. Kiedy poszłam już spać pokłóciły się i ciocia odeszła,
i nigdy więcej nie wróciła.
- Potem miesiącami
wypytywałam mamę kiedy przyjdziesz. ale kiedy w końcu powiedziała, że nie
żyjesz musiałam dać sobie spokój.
- A ja tylko chciałam
żebyś znała prawdę.
- Jaką?
- Twoja mama, ta mama
która się tobą opiekowała nie jest twoją prawdziwą mamą, tak jak i Tom, którego
uważałaś za ojca.
- Nie... To jakiś absurd!
Nie będę tego słuchać! Niech mnie pani zostawi w spokoju. Do widzenia!
- Czekaj! Wyjaśnię
Ci!
Nie potrzebuję
wyjaśnień, chcę jak najszybciej znaleźć się w domu z rodzicami.
To jakaś wariatka!
Nie dość, że podaje się za moją zmarłą ciocię to jeszcze opowiada jakieś
wyssane z palca historie o moich rodzicach. Nie mogę uwierzyć, że jej zaufałam!
Na szczęście tylko na chwilę straciłam czujność. Co gdyby ona mnie okradła?
Chwila... Nie, portfel i telefon są na miejscu. Czego ona mogła chcieć, jaki w
tym miała interes? Przecież te historie nie mogły być prawdą. Skąd więc znała
moją ciocię? Muszę natychmiast porozmawiać z rodzicami, oni ją znają.
Zmarnowałam tyle czasu na pogaduszki z tą wariatką. Jest już 6! Na pewno się o
mnie martwią. Sąsiadka pewnie im powiedziała, że poszłam się przejść ale to
miało mi zając nie więcej niż pół godziny. Co mam im powiedzieć? Opowiedzieć im
o dziwaczce w parku? Może mi nie uwierzą, albo uwierzą i będą chcieli zadzwonić
na policję! Mimo wszystko nie chciałabym żeby poszła do więzienia, to chora kobieta
może nawet się leczy. Być może została opuszczona przez rodzinę i przyjaciół
przez te swoje historie, a może sama od nich odeszła. Jednak muszę powiedzieć
im prawdę jeśli oczekuję szczerych wyjaśnień.
***
W tym całym zdenerwowaniu
droga do domu wydała mi się o wiele krótsza niż w tamtą stronę, mimo że nie
zmieniłam tempa.
W pewnym momencie na
ulicy zauważyłam Johna. O nie! Zaraz mnie zatrzyma i będzie chciał jak zwykle
'' dowiedzieć się jaka była praca domowa''.
Już dawno się
domyśliłam o co tak naprawdę mu chodzi, ale nie mam zamiaru mu tego okazać.
Mógłby wtedy zrobić sobie nadzieje, że mogłoby nam się udać, ale ja nie czuję
do niego nic specjalnego. Jest moim kumplem, denerwuje mnie swoimi głupawymi
tekstami, ale mimo wszystko jest również szczery i nie próbuje nigdy udawać
kogoś innego i za to go lubię. Właśnie mnie zauważył, uśmiechnął się i idzie w
moją stronę. Super, dokładnie tego mi teraz trzeba!
- Cześć Lena, dokąd
się tak śpieszysz?
- Właśnie, śpieszę
się John. Pogadamy innym razem!
- Zadzwonię do Ciebie
wieczorem, dobrze?
Mam teraz nadzieję,
że jakimś magicznym sposobem mój numer zniknie z jego spisu kontaktów. Jest
nachalny, dzwoni do mnie codziennie, żeby zapytać jak mi minął dzień. To mogło by
być miłe gdybym była nim zainteresowana i dała mu znać, że tak jest ale ja
nigdy nie dawałam mu żadnych znaków! Jak tylko rozwiążę swoje rodzinne sprawy
porozmawiam z nim o tym, że chciałabym z nim utrzymywać wyłącznie
przyjacielskie stosunki. To go pewnie trochę zaboli, ale trudno, będzie musiał
przyją do wiadomości i zaakceptować. A potem poszukam mu jakiejś dziewczyny,
żeby się mną już nie zadręczał. Wszyscy będą szczęśliwi.
Przez niego prawie
całkiem zapomniałam o tym co muszę opowiedzieć rodzicom. Potrafi odwrócić
uwagę... To jego zaleta czy może wada? To chyba zależy od sytuacji. Teraz na
przykład trochę poprawił mi humor. Jednak to nic nie znaczy! Fajny z niego
chłopak ale między nami nie ma chemii.
To już nasza ulica.
Rodzice nigdy mnie nie okłamywali. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie.
No dobrze, wchodzę,
drzwi otwarte czyli już wrócili. No cóż nie już bo pewnie wrócili ładne parę
godzin temu, ale to nie moja wina, że tak późno wróciłam.
- O jest nasza
córeczka - tata uśmiechnął się z troską. Gdyby nie był moim prawdziwym tatą na
pewno by tak nie zareagował. Co ja mówię?! Oczywiście, że jest moim prawdziwym
tatą!
- W sam raz na
kolację kochanie! Chodźmy do jadalni - powiedziała mama i kiwnęła zachęcająco
do nas ręką.
Poszliśmy zatem w kierunku
stołu. Miałam już siadać kiedy mama poprosiła mnie abym poszła jeszcze do
kuchni po sól.
Przez chwilę rozglądałam
się za solniczką. Wreszcie znalazłam i szłam z powrotem do jadalni, ale
zatrzymałam się, ponieważ usłyszałam szepty rodziców. Postanowiłam podejść
bliżej i przysłuchać się tej cichej rozmowie.
- Tom, myślisz, że
ona czegoś się domyśla?
- Nie. Skąd niby
miała się dowiedzieć o naszym niespodziewanym gościu?
- Nasza wścipska
sąsiadka na pewno jej o niej powiedziała. Potem tak długo jej nie było, gdzie
mogła pójść? - ciągnęła swoje rozmyślania mama.
- Przecież nie poszła
dowiedzieć się o swojej przeszłości. Nie przyszłoby jej do głowy, że Mary jest
jej ciocią i, że wie o niej prawdę.
Słucham? Czy to
możliwe, że kobieta w parku mówiła prawdę?
- Eleno! Gdzie ty się
podziewasz? Chodź do nas - zawołał tata.
- Już idę tato. -
Weszłam do jadalni i dodałam - nie mogłam znaleźć solniczki.
- To nic, siadaj.
Smacznego kochani. - Mama powiedziała to tak serdecznie, że aż trudno było mi
uwierzyć w to co przed chwilą słyszałam!
Niechętnie usiadłam i
zabrałam się za jedzenie kurczaka. Nie smakował mi, ale nie dlatego, że był źle
przyrządzony tylko dlatego, że przed chwilą doznałam szoku i nie miałam ochoty
na nic do jedzenia. Chciałam na nich nakrzyczeć, zażądać wyjaśnień! Nic już nie
było takie samo, uśmieszki rodziców (nie wiadomo czy prawdziwych) , kurczak był
jak z gumy a powietrze w pokoju robiło się coraz gorętsze. Nie mogłam jednak
się jeszcze przed nimi zdradzić. Najpierw chciałam dowiedzieć się prawdy sama
bez ich kłamstw i wystudiowanych wymówek. Na razie musiałam siedzieć na coraz
bardziej niewygodnym krześle, udawać, że wszystko mi smakuje i głupio się
uśmiechać.
W pewnej chwili nie
wytrzymałam. Zobaczyłam jak na siebie porozumiewawczo spojrzeli i wszystko było
jasne! Nie mieli zamiaru nigdy się przyznać i powiedzieć mi o mojej prawdziwej
przeszłości.
- Przepraszam ale
pójdę już do siebie - wydukałam.
- Coś się stało?
Kurczak ci nie smakuje?
- Twoja mama włożyła
wiele wysiłku aby posiłek nam smakował więc
mogłabyś go zjeść w całości.
- Naprawdę bardzo mi
smakuje - skłamałam - ale jestem wręcz padnięta, nie mam nawet siły podnieść
widelca - usiłowałam ich trochę rozśmieszyć by pozwolili mi pójść na górę - ten
spacer mnie wykończył.
- No dobrze więc idź
się połóż.
- Dziękuję. Kolacja
była pyszna. Dobranoc.
- Dobranoc kochanie.
Kochanie?! Gdyby mnie
kochali nie ukrywali by przede mną prawdy. Nie wiem jak dla nich ale dla mnie
przeszłość jest istotna. Jeśli człowiek nie zna swojego pochodzenia to co jest
wart? Czyli nie jestem nic warta? Nawet jeśli to nie na długo. Zamierzam dojść
do prawdy i nie ważne czy im się to spodoba czy nie.
Nareszcie łóżko! Muszę
przemyśleć parę spraw. Czy dobrym pomysłem będzie jeżeli powiem o tym Nadii?
Byłaby w szoku ale z pewnością by zrozumiała. Przyjaźnimy się od przedszkola,
zawsze mogłyśmy na sobie polegać. A John? Nie, to by było dla niego zbyt wiele,
a poza tym nie jesteśmy aż tak blisko żeby zwierzać się z tak ważnych rzeczy.
Także jemu nie mogę powiedzieć ani słowa. Najlepiej żeby wiedziało o tym jak
najmniej osób. To zrozumiałe, w końcu dotyczy to całego mojego życia. Powiem o
tym tylko Nadii, nikt więcej nie może się dowiedzieć. Miałabym przez to
kłopoty... Ale nie ważne, jeśli to jest prawda, ( a wszystko na to wskazuje) to
cały mój świat nagle runie w gruzach. Moja rzeczywistość zostanie pochłonięta
przez czarną dziurę a ja jako Elena Sanders przestanę istnieć!
Uhh dosyś tego! Muszę
odpocząć, zasnąć, nie myśleć już o tym.
Po paru minutach
znalazłam się w krainie snu.
super notka! ; )
OdpowiedzUsuńno jasne że obserwujemy :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. Ciekawie się zaczyna.:P
OdpowiedzUsuńfajnie, fajnie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do czytania mojego opowiadania: http://our-laugh.blogspot.com/
pisz dalej z chęcią będę czytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) ciekawie się robi:) Dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńJeśli to Ty piszesz te opowiadania to gratuluję Ci pomysłu, kreatywności i tej lekkości, która sprawia, że te rozdziały mają w sobie coś niezwykłego *.*
OdpowiedzUsuń