czwartek, 17 stycznia 2013

W stronę światła




Rozdział I - Nowe życie.


   - Elena, kochanie, jeśli natychmiast nie zejdziesz na dół , to spóźnisz się do szkoły! - Usłyszałam głośne wołanie mamy . Myślałam, że uda mi się dzisiaj pospac dłużej , jednak i tym razem zegarek nie uszedł uwadze mojej mamie. Powoli i z wielką nie chęcią wstałam z łóżka.
Kiedy zeszłam na dół mama jak zwykle z uśmiechem podała mi śniadanie.
- Dzięki. Czy nie dało się mnie obudzić 15 minut później?
- Wiem, że w twoim wieku nie ma się poczucia czasu ale musisz się nauczyć punktualności, to podstawa jeśli chce się mieć dobrą pracę.
- Ja zamierzam zawsze spóźniać się do pracy, taki będzie mój styl.
Na twarzy mamy pojawił się uśmiech - To może zostaniesz aktorką i będziesz grać wyłącznie Śpiącą Królewnę ?
- Tak to byłoby świetne... Móc przespać większą część pracy.
-  No dosyć tego bujania w obłokach, zmykaj do szkoły, tata Cię podwiezie. Już czeka przed domem.

- Cześć tato .
- Cześć mała!
Odkąd pamiętam lubił być na bieżąco i codziennie rano czytał gazetę. Wydaje mi się to trochę śmieszne, jakby miał jakąś manię, ale nigdy mu tego nie mówiłam żeby go nie urazić.
- No dalej . - wiedziałam, że na pewno nie może się doczekać żeby opowiedzieć mi o tym co przeczytał tego ranka.
- Co?
- Tak teraz gramy? No więc... Tato co dziś ciekawego było w gazecie?
- Dziś? Hmm... nic nowego. Wiesz politycy nadal będą wzbogacać się naszym podatkiem i żadnych podwyżek dla zwykłych pracowników.
- O!  A ten artykuł na pierwszej stronie o handlu dziećmi? To chyba szokujący i warty przeczytania materiał?
- Oh daj spokój! Takie przypadki to rzadkość i żaden nie wystąpił na naszym terenie.
Ok... - pomyślałam.
- No, to już szkoła, wysiadaj.
- Pa - cmoknęłam go czule w policzek i poszłam do szkoły stawić czoło nudnym lekcjom.                  
                                                           
                                                              ***                                             


Wszystkie lekcje były normalne, nic ciekawego się nie działo. Aż chciało się spać...
- Elena, nie śpij. Pan Biterman tu idzie - Powiedziała szeptem moja przyjaciółka Nadia.
- Ja nie śpię.
- Jasne...Mama znowu za wcześnie Cię obudziła?
- Tak. Nie jestem typem rannego ptaszka.
- Tylko niedźwiedzia podczas zimowego snu haha.
- No wiesz - spojrzałam na nią z wyrzutem - ja po prostu późno chodzę spać a w nocy dręczą mnie dziwne koszmary.
- Jakie znowu koszmary?
- Nie wiem bo kiedy się budzę wszystko ulatnia mi się z głowy!
Ups... Chyba wypowiedziałam ostatnie słowa trochę za głośno bo nauczyciel matematyki wstał z krzesła i szedł w moją stronę.
- Panno Sanders, proszę nie zapominać że jest pani na lekcji, a na mojej lekcji nie ma rozmów!
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
Drrrryn!!! - rozległ się dźwięk dzwonka, albo wybawiciela jak nazywają go niektórzy uczniowie.

Czekała mnie jeszcze tylko lekcja WOS-u. Ja w przeciwieństwie do taty nie lubiłam przeglądać tych nudnych artykułów a szczególnie tych o polityce.
Jak co tydzień mieliśmy mieć krótki przegląd prasy. Pan Davidson czytał jego zdaniem najciekawszy artykuł a my potem mieliśmy wyrazić swoje zdanie na jego temat.
Właśnie skończył czytać ten sam artykuł, na który uwagę zwróciłam rano, o handlu dziećmi, który stawał się coraz częstszym zjawiskiem w naszych okolicach.

- Elen, myślę że uważnie słuchałaś treści. Czy możesz nam teraz opowiedzieć o swoich odczuciach?
O nie! Byłam raczej kiepska w wyrażaniu swoich emocji, mogłam powiedzieć o filmie, który oglądałam wczoraj wieczorem, albo o mojej ulubionej książce, ale artykuł tego typu, to dla mnie nowość.
- Myślę, że nie warto się tym zajmować .- przyszło mi do głowy to co mówił rano tata.
- Dlaczego tak uważasz? Czy myślisz, że to jest tak Dalekie od otaczającej nas rzeczywistości, od naszej okolicy?
- Właściwie to… ma pan rację. Ja uważam, że ta sprawa jest jak najbardziej godna zainteresowania. Nie rozumiem jak ludzie mogą porywać dzieci tylko po to aby potem je sprzedać. A jeszcze bardziej nie rozumiem tych przyszłych rodziców. Wiem, że pragną mieć dziecko, ale za jaką cenę? Chcą je mieć odbierając innym szczęśliwym rodzinom. To jest kompletny brak uczuć i serca. Co musi czuć ta matka, która karmiła swoje dziecko własną piersią, kładła do snu i śpiewała kołysanki, a już następnego ranka jej skarbu nie było. Ktoś inny miał teraz tulić je w swoich ramionach i pokazywać mu cały świat.

Uff nie wiem jak mi się to udało ale moja wypowiedź spodobała się panu Davidsonowi i co dziwne całej klasie, która wcześniej wydawała mi się nie przykładać uwagi do lekcji i problematyki artykułu. A teraz bili mi brawo, co mnie trochę speszyło więc usiadłam na miejscu.
- Widzisz o taką wypowiedź mi chodziło, o głębokie, własne przemyślenia. Bardzo dobrze.
    
                                                                     ***
                                                          
Autobus podwiózł mnie pod dom. Kiedy pociągnęłam za klamkę okazało się, że drzwi były zamknięte. Wyjęłam klucz z kieszeni i wsunęłam  do zamka. Ku mojemu zdziwieniu nie pasował. Próbowałam raz, drugi, trzeci, nic!

- Elen! Twoja mama kazała mi przekazać ci, że pojechała do centrum dorobić klucze do nowego zamku.
- Do nowego zamku? Jak to? - nie rozumiałam nic z tego co powiedziała mi sąsiadka.
- No tak ty nic nie wiesz. Przed południem była tu jakaś kobieta, wysoka, czarne włosy, w średnim wieku. Twoi rodzice najwyraźniej jej nie zaprosili, bo po 10 minutach Sara wyprosiła ją z krzykiem. Później ta sama kobieta kręciła się koło domu. Tom zadzwonił wiec i zamówił nowy zamek do drzwi.
- A ta kobieta, nie kręci się już tu?
- Nie, nic nie widziałam. Twoi rodzice wrócą za góra pół godziny, może w tym czasie poczekasz u mnie? Upiekłam pyszne ciasto z rodzynkami.
Mimo iż ciasto z rodzynkami było kuszące to nie miałam ochoty na rozmowy z Panią White. Postanowiłam odmówić.
- Dziękuję za zaproszenie ale wolę się teraz trochę przejść i przemyśleć parę spraw. Do widzenia!
- Do widzenia kochanie.

Co tu się dzieje? Co to za kobieta? Mama musiała ją znać skoro wpuściła ją do środka. Jednak chyba za nią nie przepadała, albo usłyszała od niej coś przykrego.
Czy jest aż tak groźna, że musieli nam zmienić zamki? Rodzice muszą się jej bać. Może to jakaś osoba z pracy taty lub mamy, która ich szantażuje. Tylko dlaczego rodzice nic mi wcześniej nie wspomnieli? Właściwie to nigdy nie chcieli mnie mieszać w sprawy służbowe. Mówili, że świat dorosłych jest jeszcze nie dla mnie i kiedyś sama się przekonam jak trudne jest życie. Jednak jeśli przenoszą takie sprawy do domu to mogliby mnie w nie wtajemniczać. W końcu nie jestem już dzieckiem mam siedemnaście lat! To chyba wystarczająco dużo aby mówi mi o niektórych sprawach. Jestem prawie dorosła. Tak, muszę z nimi o tym porozmawiać kiedy wyjaśni się już sprawa z tą dziwną kobietą.
Może przebiegnę się trochę w tamtą stronę, wokół parku i z powrotem. To dobrze mi zrobi.
                                                             ***

Myślałam, że bieg mi pomoże zapomnieć o całej tej sprawie i rzeczywiście przez chwilę tak było, ale po 5 minutach zaczęłam odczuwać czyjeś spojrzenie na sobie. Ja biegłam, a ktoś mnie obserwował. Mógł to być każdy kto spacerował po parku ,ale wiedziałam, że to nie była przypadkowa osoba, która tak po prostu się mną zainteresowała. To był ktoś kto mnie znał. Z minuty na minutę czułam jak serce bije mi mocniej ze strachu, aż w końcu waliło jak oszalałe. Musiałam się zatrzymać i zaczerpną oddech, aż  w pewnej chwili usłyszałam za sobą dźwięk łamanej gałązki, mój obserwator się zdradził. Dreszcz przeszedł mnie po całym ciele ale mimo to bez zastanowienia obróciłam się w przeciwnym kierunku.

- Kim jesteś ? - Zapytałam kobietę, która stała i przyglądała mi się ze zdziwieniem w oczach.

Nie odpowiadała. W około panowała głucha cisza, nawet wesołe ptaszki nagle przestały świergotać jakby przeczuwały, że zaraz stanie się coś złego.
Ja też to czułam... Jednak nie odchodziłam. Wciąż czekałam na odpowiedź. Chciałam dowiedzieć się kim ona jest i czego chce od naszej rodziny, czego chce ode mnie.
Nagle poruszyła ustami ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wydawała mi sie wzruszona tą chwilą. Zrobiła krok do przodu wyciągnęła do mnie ręce i przytuliła mnie. Byłam w szoku, nie miałam pojęcia co mam zrobić czy czekać, uciekać a może wzywać pomoc? Ale nie zrobiłam nic. W jednej chwili poczułam jakbym znała ją od lat, a przecież widzę ją pierwszy raz. Była jak zagubiony miś z dzieciństwa.

Dobrze, to robi się dziwne. Wystarczy już - pomyślałam i gwałtownie wywinęłam się z uścisku.

- Przepraszam, ale czy teraz może mi pani powiedzieć kim jest?
- Czyli dalej mnie nie poznajesz?
- Niestety nie. A powinnam?
- Tak. W dzieciństwie nazywałaś mnie ciocią Mary.
Niemożliwe. Ciocia Mary? Przecież rodzice powiedzieli, że ona nie żyje, więc jak tu, teraz stoi przede mną?
- Rodzice... Oni powiedzieli, że zginęłaś w wypadku samochodowym ciociu...
- Tak wiem. Miałam być dla ciebie martwa żebyś o mnie zapomniała, ale teraz mam już tego dość. Nie mogłam wytrzymać wciąż myśląc o tym, że ty nie wiesz...
- O czym?
- O mnie.
- Ale dlaczego rodzice ukrywali przede mną prawdę?
- Bo w tym wypadku jedna prawda pociąga za sobą drugą.
- Nie rozumiem.
- Twoi rodzice bali się, że kiedy dorośniesz będę chciała wyznać Ci całą prawdę o Twojej przeszłości.
O co tu chodzi?! Jakiej przeszłości? Do tej pory myślałam, że moja przeszłość była taka sama jak większości dzieci w tym kraju. Urodziłam się i wychowałam tu przy moich rodzicach. Więc nie wiem co w tym takiego innego.
- Chodź przejdziemy się i wszystko Ci opowiem.
Nareszcie! Nie chcę wyjść na niecierpliwą ale naprawdę mam już dość tych zagadek. Nie mogę jej popędzać bo zrezygnuje.
- Dobrze, więc o co chodzi z moją przeszłością?

 Najpierw bardzo długo opowiadała mi jak to było kiedy mnie odwiedzała.
Świetnie się razem bawiłyśmy i chodziłyśmy na spacery po parku jak teraz. Ona bardzo mnie kochała a ja uwielbiałam jej towarzystwo. Na początku rodzice nie mieli nic przeciwko tym spotkaniom, ale pewnego dnia kiedy się przewróciłam i stłukłam kolano, zaczęłam płakać i wołać mamę. Miałam wtedy 5 lat. Ciocia podeszła do mnie i powiedziała mi, że mamy nie ma i na razie nie może ze mną tu być, ale kiedy będę już duża ona mnie do niej zaprowadzi i wszyscy będą szczęśliwi.
Temu wszystkiemu przysłuchiwała się Sara. Kiedy poszłam już spać pokłóciły się i ciocia odeszła, i nigdy więcej nie wróciła.

- Potem miesiącami wypytywałam mamę kiedy przyjdziesz. ale kiedy w końcu powiedziała, że nie żyjesz musiałam dać sobie spokój.
- A ja tylko chciałam żebyś znała prawdę.
- Jaką?
- Twoja mama, ta mama która się tobą opiekowała nie jest twoją prawdziwą mamą, tak jak i Tom, którego uważałaś za ojca.
- Nie... To jakiś absurd! Nie będę tego słuchać! Niech mnie pani zostawi w spokoju. Do widzenia!
- Czekaj! Wyjaśnię Ci!

Nie potrzebuję wyjaśnień, chcę jak najszybciej znaleźć się w domu z rodzicami.
To jakaś wariatka! Nie dość, że podaje się za moją zmarłą ciocię to jeszcze opowiada jakieś wyssane z palca historie o moich rodzicach. Nie mogę uwierzyć, że jej zaufałam! Na szczęście tylko na chwilę straciłam czujność. Co gdyby ona mnie okradła? Chwila... Nie, portfel i telefon są na miejscu. Czego ona mogła chcieć, jaki w tym miała interes? Przecież te historie nie mogły być prawdą. Skąd więc znała moją ciocię? Muszę natychmiast porozmawiać z rodzicami, oni ją znają. Zmarnowałam tyle czasu na pogaduszki z tą wariatką. Jest już 6! Na pewno się o mnie martwią. Sąsiadka pewnie im powiedziała, że poszłam się przejść ale to miało mi zając nie więcej niż pół godziny. Co mam im powiedzieć? Opowiedzieć im o dziwaczce w parku? Może mi nie uwierzą, albo uwierzą i będą chcieli zadzwonić na policję! Mimo wszystko nie chciałabym żeby poszła do więzienia, to chora kobieta może nawet się leczy. Być może została opuszczona przez rodzinę i przyjaciół przez te swoje historie, a może sama od nich odeszła. Jednak muszę powiedzieć im prawdę jeśli oczekuję szczerych wyjaśnień.

                                                                      ***

W tym całym zdenerwowaniu droga do domu wydała mi się o wiele krótsza niż w tamtą stronę, mimo że nie zmieniłam tempa.
W pewnym momencie na ulicy zauważyłam Johna. O nie! Zaraz mnie zatrzyma i będzie chciał jak zwykle '' dowiedzieć się jaka była praca domowa''.
Już dawno się domyśliłam o co tak naprawdę mu chodzi, ale nie mam zamiaru mu tego okazać. Mógłby wtedy zrobić sobie nadzieje, że mogłoby nam się udać, ale ja nie czuję do niego nic specjalnego. Jest moim kumplem, denerwuje mnie swoimi głupawymi tekstami, ale mimo wszystko jest również szczery i nie próbuje nigdy udawać kogoś innego i za to go lubię. Właśnie mnie zauważył, uśmiechnął się i idzie w moją stronę. Super, dokładnie tego mi teraz trzeba!
- Cześć Lena, dokąd się tak śpieszysz?
- Właśnie, śpieszę się John. Pogadamy innym razem!
- Zadzwonię do Ciebie wieczorem, dobrze?
Mam teraz nadzieję, że jakimś magicznym sposobem mój numer zniknie z jego spisu kontaktów. Jest nachalny, dzwoni do mnie codziennie, żeby zapytać jak mi minął dzień. To mogło by być miłe gdybym była nim zainteresowana i dała mu znać, że tak jest ale ja nigdy nie dawałam mu żadnych znaków! Jak tylko rozwiążę swoje rodzinne sprawy porozmawiam z nim o tym, że chciałabym z nim utrzymywać wyłącznie przyjacielskie stosunki. To go pewnie trochę zaboli, ale trudno, będzie musiał przyją do wiadomości i zaakceptować. A potem poszukam mu jakiejś dziewczyny, żeby się mną już nie zadręczał. Wszyscy będą szczęśliwi.
Przez niego prawie całkiem zapomniałam o tym co muszę opowiedzieć rodzicom. Potrafi odwrócić uwagę... To jego zaleta czy może wada? To chyba zależy od sytuacji. Teraz na przykład trochę poprawił mi humor. Jednak to nic nie znaczy! Fajny z niego chłopak ale między nami nie ma chemii.
To już nasza ulica. Rodzice nigdy mnie nie okłamywali. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie.

No dobrze, wchodzę, drzwi otwarte czyli już wrócili. No cóż nie już bo pewnie wrócili ładne parę godzin temu, ale to nie moja wina, że tak późno wróciłam.
- O jest nasza córeczka - tata uśmiechnął się z troską. Gdyby nie był moim prawdziwym tatą na pewno by tak nie zareagował. Co ja mówię?! Oczywiście, że jest moim prawdziwym tatą!
- W sam raz na kolację kochanie! Chodźmy do jadalni - powiedziała mama i kiwnęła zachęcająco do nas ręką.
Poszliśmy zatem w kierunku stołu. Miałam już siadać kiedy mama poprosiła mnie abym poszła jeszcze do kuchni po sól.
Przez chwilę rozglądałam się za solniczką. Wreszcie znalazłam i szłam z powrotem do jadalni, ale zatrzymałam się, ponieważ usłyszałam szepty rodziców. Postanowiłam podejść bliżej i przysłuchać się tej cichej rozmowie.
- Tom, myślisz, że ona czegoś się domyśla?
- Nie. Skąd niby miała się dowiedzieć o naszym niespodziewanym gościu?
- Nasza wścipska sąsiadka na pewno jej o niej powiedziała. Potem tak długo jej nie było, gdzie mogła pójść? - ciągnęła swoje rozmyślania mama.
- Przecież nie poszła dowiedzieć się o swojej przeszłości. Nie przyszłoby jej do głowy, że Mary jest jej ciocią i, że wie o niej prawdę.
Słucham? Czy to możliwe, że kobieta w parku mówiła prawdę?
- Eleno! Gdzie ty się podziewasz? Chodź do nas - zawołał tata.
- Już idę tato. - Weszłam do jadalni i dodałam - nie mogłam znaleźć solniczki.
- To nic, siadaj. Smacznego kochani. - Mama powiedziała to tak serdecznie, że aż trudno było mi uwierzyć w to co przed chwilą słyszałam!
Niechętnie usiadłam i zabrałam się za jedzenie kurczaka. Nie smakował mi, ale nie dlatego, że był źle przyrządzony tylko dlatego, że przed chwilą doznałam szoku i nie miałam ochoty na nic do jedzenia. Chciałam na nich nakrzyczeć, zażądać wyjaśnień! Nic już nie było takie samo, uśmieszki rodziców (nie wiadomo czy prawdziwych) , kurczak był jak z gumy a powietrze w pokoju robiło się coraz gorętsze. Nie mogłam jednak się jeszcze przed nimi zdradzić. Najpierw chciałam dowiedzieć się prawdy sama bez ich kłamstw i wystudiowanych wymówek. Na razie musiałam siedzieć na coraz bardziej niewygodnym krześle, udawać, że wszystko mi smakuje i głupio się uśmiechać.
W pewnej chwili nie wytrzymałam. Zobaczyłam jak na siebie porozumiewawczo spojrzeli i wszystko było jasne! Nie mieli zamiaru nigdy się przyznać i powiedzieć mi o mojej prawdziwej przeszłości.
- Przepraszam ale pójdę już do siebie - wydukałam.
- Coś się stało? Kurczak ci nie smakuje?
- Twoja mama włożyła wiele wysiłku aby posiłek nam smakował więc  mogłabyś go zjeść w całości.
- Naprawdę bardzo mi smakuje - skłamałam - ale jestem wręcz padnięta, nie mam nawet siły podnieść widelca - usiłowałam ich trochę rozśmieszyć by pozwolili mi pójść na górę - ten spacer mnie wykończył.
- No dobrze więc idź się połóż.
- Dziękuję. Kolacja była pyszna. Dobranoc.
- Dobranoc kochanie.

Kochanie?! Gdyby mnie kochali nie ukrywali by przede mną prawdy. Nie wiem jak dla nich ale dla mnie przeszłość jest istotna. Jeśli człowiek nie zna swojego pochodzenia to co jest wart? Czyli nie jestem nic warta? Nawet jeśli to nie na długo. Zamierzam dojść do prawdy i nie ważne czy im się to spodoba czy nie.
Nareszcie łóżko! Muszę przemyśleć parę spraw. Czy dobrym pomysłem będzie jeżeli powiem o tym Nadii? Byłaby w szoku ale z pewnością by zrozumiała. Przyjaźnimy się od przedszkola, zawsze mogłyśmy na sobie polegać. A John? Nie, to by było dla niego zbyt wiele, a poza tym nie jesteśmy aż tak blisko żeby zwierzać się z tak ważnych rzeczy. Także jemu nie mogę powiedzieć ani słowa. Najlepiej żeby wiedziało o tym jak najmniej osób. To zrozumiałe, w końcu dotyczy to całego mojego życia. Powiem o tym tylko Nadii, nikt więcej nie może się dowiedzieć. Miałabym przez to kłopoty... Ale nie ważne, jeśli to jest prawda, ( a wszystko na to wskazuje) to cały mój świat nagle runie w gruzach. Moja rzeczywistość zostanie pochłonięta przez czarną dziurę a ja jako Elena Sanders przestanę istnieć!
Uhh dosyś tego! Muszę odpocząć, zasnąć, nie myśleć już o tym.
Po paru minutach znalazłam się w krainie snu.

7 komentarzy:

  1. no jasne że obserwujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej. Ciekawie się zaczyna.:P

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie, fajnie się zaczyna :)
    zapraszam do czytania mojego opowiadania: http://our-laugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz dalej z chęcią będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział :) ciekawie się robi:) Dobrze się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli to Ty piszesz te opowiadania to gratuluję Ci pomysłu, kreatywności i tej lekkości, która sprawia, że te rozdziały mają w sobie coś niezwykłego *.*

    OdpowiedzUsuń